poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Felieton #12 - Wyrzuć te marynarki!

Żartuję, nie wyrzucaj. Po prostu poczyniłem w ubiegłym tygodniu pewną obserwację. Zwykle do pracy chodzę w zestawie: marynarka, koszula, krawat, ale przez ostatnich parę dni, została z tego tylko koszula.  Zrobiło się gorąco i duszno, a szczytem elegancji zostało połączenie spodni i koszuli solo. Jak to zatem jest z tym letnim stylem - co można, warto czy trzeba nosić?


Szymon z All Tied Up mnie nieco uprzedził i wczoraj opublikował wpis o podobnej tematyce, dlatego gdybyście chcieli poczytać o tym temacie z nieco innej perspektywy to zajrzyjcie tutaj.
Mamy z Szymonem nieco odmienne podejście i tolerancję na temperaturę, więc jest co porównywać.



Niedawno pisałem o projekcie letniego garnituru, który można nosić w trakcie upałów. W poprzednim wpisie prezentowałem zestaw z marynarką, mimo upału. Dziś czas na inną obserwację. Ostatnio było kilka tak gorących dni, że nie miałem ani razu na grzbiecie marynarki. Zależało mi jednak by dobrze wyglądać, w mojej pracy ważna jest prezencja. Codzienna decyzja "w co się ubrać", sprowadzała się zatem do wybrania ciekawego połączenia koszuli i spodni. Bo to według mnie wystarczy by móc wyglądać latem dobrze.


Kilkukrotnie już wspominałem, że mam dość dużą tolerancję na wysokie temperatury. Nie jestem jednak masochistą. Czasem jest tak duszno, że każda dodatkowa warstwa obniża nasz komfort. Ba, czasem jest tak gorąco, że nawet nie chcę mi się myśleć nad tym w co się ubrać. Upraszam więc wybory do minimum. Koszula, spodnie, buty. Dodatki w zależności od widzimisię (bransoletki, kapelusz, okulary, pasek).


Samo ograniczenie ilości ubrań/warstw to jedynie połowa sukcesu. Równie istotne jest to, z czego te ubrania są zrobione. Oczywistością, o której muszę wspomnieć, jest wybieranie tkanin możliwie przewiewnych i/lub cienkich. Ja najbardziej lubię royal oxfordy, ale po tegorocznych eksperymentach z lnianymi koszulami, te również dołączyły do grona ulubieńców w trakcie upałów. Len na pewno wygrywa pod względem komfortu termicznego, ale dla mnie już oksfordy są najczęściej wystarczające. Podobnie ma się sprawa w przypadku spodni, wybieram typowo letnie tkaniny - len, mieszanki bawełny z lnem lub cienka wełna typu tropik.


Przy okazji, można sobie pozwolić na dość odważne połączenia, bo elementów zestawu jest na tyle niewiele, że trudniej przesadzić z ilością wzorów i kolorów. Moimi faworytami są co prawda dość klasyczne zestawy - biała koszula OCBD i granatowe spodnie w kant, jasne spodnie i granatowa koszula lub gładkie spodnie i koszula w kolorowy prążek, ale pole do popisu jest na pewno większe.


W przypadku letniego ubioru zależy mi na dużej dozie swobody i wyrażenia pewnego luzu. Nie chcę zanadto przejmować się konwencją, w końcu i tak zestaw będzie raczej casualowy. Teoretycznie nie każdy rodzaj kołnierzyka będzie się nadawał do noszenia bez marynarki, ale najczęściej się tym nie przejmuję, bo musiałbym zrezygnować z wielu swoich ulubionych koszul, w których dobrze się czuję. Szerokie kołnierzyki czasem mocno się rozkładają na boki, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, właściwie nawet lubię ten efekt. Z kolei button-down to kołnierz wprost stworzony na takie sytuacje, więc z nimi nie ma żadnego problemu. Po prostu rozpinam dwa guziki pod szyją, podwijam rękawy przed łokcie i dorzucam kilka bransoletek na nadgarstki.


Na instagramie śmiałem się, że moją metodą na naprawdę duży upał jest zasada: "jeden guzik mniej". Zwykle rozpinam jeden lub dwa guziki, ale czasami zdarza mi się zagrać "na stereotypowego Włocha" i rozpiąć ten jeden więcej. Wiem, że nie każdy przepada za tym efektem i nie lubi odsłaniać zbyt dużo, a ja przecież jestem raczej szczupły, więc i chwalić się nie ma czym, ale się nie przejmuję. Przecież podobno blogerom wolno więcej ;)


Zdjęcia we wpisie pochodzą ze spaceru ulicami Bolonii. To nie była zaplanowana sesja zdjęciowa, po prostu spodobała nam się lokalizacja i postanowiliśmy cyknąć kilka zdjęć. Był to jednak jeden z najgorętszych dni w trakcie mojej wyprawy do Włoch i dlatego zestaw idealnie pasuje do dzisiejszego wpisu. Ilustruje dokładnie ten efekt, który opisałem Wam powyżej.


A Wy jakie macie sposoby na upały? Walczycie o każdą kroplę elegancji, czy pozwalacie sobie na większe ubraniowe rozprężenie, tak jak ja?
Meander

2 komentarze:

  1. W taki upał w marynarce to prawie śmierć :) a koszula, z kilkoma rozpiętymi guzikami jest dobra praktycznie w każdych okolicznościach - no może poza spotkaniami biznesowymi ;) na letni spacer jednak perfekcyjna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu nieco lżejsza forma, na te najgorętsze dni wydaje mi się odpowiednia. Natomiast skoro tylko zrobiło się chłodniej, bardzo chętnie wróciłem do marynarek ;)

      Usuń