poniedziałek, 19 grudnia 2016

Zestaw #14 - Drobna zmiana cz.1

"Drobna zmiana" to miniseria dwóch wpisów, w których zaprezentuję duet zestawów opartych na odwróconym kontraście. Bazą będą jasna marynarka i ciemne spodnie, a zmieniać będą się dodatki. Przekonajcie się jak drobne zmiany mogą odmienić oblicze całego ubioru.
By nieco rozbudować dość lakoniczny wstęp. Na początku powstał pomysł na zestaw z szarą marynarką. Naturalnym uzupełnieniem wydały się ciemniejsze spodnie i padło na granatowe dżinsy. W międzyczasie, uszyłem dwie koszule na miarę, które również chciałem Wam pokazać. Mając dwa skrajnie różne modele koszul, wpadłem na pomysł, by bazę zestawu pozostawiać tę samą, a zmieniać jedynie koszule oraz dodatki. Tak powstała "Drobna zmiana" ;)

O samych koszulach postaram się napisać osobny artykuł. Uważam, że zasługują na odrobinę uwagi. Dziś pierwsza z nich, jeszcze nie w pełnej krasie, ale zobaczycie sami, że nie musi zanadto walczyć o uwagę.

Pierwszy zestaw oparł się o bazowe kolory biel, granat i szarość, który uzupełniło moje ulubione bordo i burgund. Powstał zestaw o miejskim, eleganckim charakterze, który choć pozornie prosty, dopiero z bliska pokazuje swój charakter.


Płaszcz to najspokojniejszy element całości. Klasyczna dyplomatka, z zapięciem na trzy guziki, w granatowym kolorze. Otwarte klapy, kieszenie z patkami i brustasza a'la barchetta. Prosto, ale głębia koloru jest niezwykle przyciągająca. To zasługa fantastycznej tkaniny wełnianej z 10% dodatkiem kaszmiru. Niesamowicie miękka i przyjemna!


Marynarka, która stała się kamieniem węgielnym pomysłu na serię, to model, na który polowałem już od dawna. Z daleka wydaje się gładka, ale jest pokryta delikatnym wzorem, kratą Księcia Walii. Wyjątkowo lubię tkaniny, które mają w sobie coś nieoczywistego, a takiego charakteru dodają właśnie drobne wzory jak pepita, jodełka, czy książęca krata. Znalezienie marynarki z takiego materiału to była jednie połowa wyzwania, bowiem pozostawała kwestia odpowiedniego kroju. Zależało mi na czymś nieformalnym, więc marynarka koniecznie musiała mieć nakładane kieszenie. W końcu udało mi się trafić na taki egzemplarz w trakcie wyprzedaży śródsezonowych. Tkanina to dość sztywna bawełna, która nie układa się najlepiej, a marynarka musiała być mocno przerabiana, by dopasować ją do mojej szczupłej sylwetki. Nie leży zatem idealnie, ale wyjściowo to był rozmiar 50, więc jestem zadowolony z osiągniętego efektu (w talii noszę 46/48). Co cieszy dodatkowo to fakt iż, mimo sieciówkowego rodowodu, marynarka ma stosunkowo szerokie klapy, które ładnie harmonizują z linią ramion. Po kilku założeniach, zapewne jeszcze delikatnie skrócę jej rękawy, teraz są o 0,5cm za długie i mankiety koszuli za bardzo się chowają.


Spodnie to bardzo ciekawa sztuka. Dżinsowy materiał, ale garniturowy krój. Po bardzo poważnych przeróbkach (zmniejszone o prawie dwa rozmiary!), zyskały wysoki stan oraz pięciocentymetrowy mankiet. Chciałem dodatkowo podkreślić w nich elegancki charakter, więc zawsze są zaprasowane w kant. Stylistyka nieco kłóci się z tkaniną, ale dokładnie o taki efekt mi chodziło. Balans na granicy formalności i nieformalności, to coś, co daje dużo stylistycznej radochy. Mimo iż są bardzo wygodne, po sesjach zdjęciowych wróciły jeszcze raz do krawca. Oglądając zdjęcia zauważyłem, że mocno marszczą się w udach, co świadczy o sporym nadmiarze materiału, więc zostaną zwężone. Prócz tej drobnostki, w połączeniu z szelkami, to jedne z najwygodniejszych spodni jakie mam.


Główna bohaterka "drobnej zmiany" to oczywiście koszula. W ciągu ostatniego roku przekonałem się do niezwykłej uniwersalności białych koszul. Taki był też mój pierwszy uszyty na miarę egzemplarz. Jednak w przypadku dwóch kolejnych, nie mogłem oprzeć się pokusie, by nie skorzystać z możliwości jakie daje krawiectwo miarowe. Ogromny wybór materiałów może przyprawić o zawrót głowy, ale ja przystępowałem do przeglądania próbników z gotowym pomysłem, więc było nieco łatwiej. Zainspirował mnie Mr. Vintage i jego koszula z kolekcji dla OSOVSKIego, w cienki prążek, tzw. pencil stripe. Znalazłem podobny materiał, ale by całkowicie nie kopiować pomysłu, wybrałem zaokrąglony kołnierzyk typu club collar. Nieco się obawiałem tego nietypowego kształtu i tego, czy będzie pasował do mojej twarzy, ale obawy okazały się płonne. Kołnierzyk według mnie wygląda świetnie i to na pewno nie ostatni okrągły model w mojej garderobie. A co Wy sądzicie na ten temat?


Wraz z koszulami, zmianom podlegać będą również dodatki. Szal, krawat i poszetka to elementy, które tak naprawdę zróżnicują oba zestawy. Pierwszy z listy, to mój stary towarzysz ze studenckich czasów, który niejedno przeszedł, stąd jego sfatygowana faktura. Lubię ją, a w tym wypadku dodatkowo pasowała mi do szantungu, z którego wykonany został krawat. Poza tym, kolorystycznie oba powyższe elementy grają do jednej bramki.
Krawat to absolutnie przepiękny, jedwabny szantung od Poszetka.com. Jeśli dobrze się przyjrzycie, dojrzycie, że dodatkowo sama tkanina jest tkana w jodełkę - to dopiero magia detali. Krawat ma ładny burgundowy odcień i zgrabnie się wiąże. Szantungi podobno albo się kocha, albo nienawidzi, ale ja na szczęście należę do tej pierwszej grupy, więc noszę je z niekłamaną przyjemnością. Cenię ten materiał za to, że balansuje na krawędzi formalności. Dodatki zeń wykonane są świetnymi towarzyszami smart-casualowych zestawów, czyli takich, które najczęściej noszę na co dzień.
Poszetka pochodzi z tej samej stajni co krawat i została wykonana z delikatnej wełny, o luźnym splocie. Dzięki temu dobrze trzyma formę w brustaszy, ale nie jest gruba i ciężka, nie wypycha niepotrzebnie kieszonki. Wzór a'la kamuflaż wojskowy od razu wpadł mi w oko. W zależności od sposobu złożenia, można eksponować go mniej lub bardziej, co również pozwala bawić się konwencją.
Wszystkie trzy dodatki zostały wybrane ze względu na swoją niedosłowność. Dobrze uzupełniają garniturowe jeansy i białą koszulę z nietypowym wzorem, ale nie rzucają się bardzo w oczy, dzięki czemu nie przytłaczają całości. Każde z nich dopiero z bliska pokazuje swój ciekawy charakter.


By ostatecznie zatańczyć z konwencją formalno-nieformalną, potrzebne są odpowiednie buty. Wybór padł na koniakowe sztyblety. Z jednej strony licowe, z drugiej w dość nietypowej formie i kolorze. Widać na nich nawet moje eksperymenty z próbą samodzielnego, przyciemniania nosków. Nieudaną próbą, co muszę z przykrością stwierdzić ;) Mimo iż nie korzystam z nich zbyt często, to mocno widać po nich nawet te kilka wyjść. Niestety skóra nie należy do tych wysokiej jakości, kiepsko chłonie kosmetyki, a załamania robią się głębokie. Sama forma sztybletów przypadła mi jednak bardzo do gustu i zapewne zdecyduje się na kolejną parę, jak tylko uzupełnię braki w obuwiu większej potrzeby.


Na koniec jeszcze zdjęcie, które zatytułowałem: "Żywa reklama salonu fryzjerskiego" i pytanie do Was, czy chcielibyście przeczytać jakiś krótki felieton na temat fryzury, na którą porwałem się tym razem? W żadnym razie poradnik (nie czuje się kompetentny w temacie), bardziej felieton oparty o zabawną anegdotę jak można zaskoczyć samego siebie i fryzjera pomysłem na nową fryzurę ;)
Meander




Płaszcz: Macaroni Tomato (wypożyczony na potrzeby sesji)
Marynarka: Mango
Spodnie: H&M
Koszula: Macaroni Tomato MTM
Krawat i poszetka: Poszetka.com
Szelki: Pewienpan.pl
Buty: H&M

9 komentarzy:

  1. Kupno brązowych sztybletów w tym kraju to jakaś porażka. Jedynie w Tkmaxx widziałem czarne, ale brązowe to jak wygrać w totolotka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to bardzo proste, ale trafiają się od czasu do czasu. Jeśli szukasz wersji budżetowej, koniecznie zaglądałbym do HMu, Massimo i ew. Mango lub Zary.

      Usuń
  2. Chętnie poczytam o tej fryzurze. Kibicuję kolejnym wpisom. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Zestaw przepiękny, szczególnie kolor szalika obłędny, natomiast poszetka do mnie nie przemawia, za ciemna. Kołnierzyk za to wygląda bardzo sympatycznie i interesująco, jak najbardziej ci pasuje. Jeśli chodzi o dżinsy to rzeczywiście dosyć kontrowersyjne posunięcie z kantem i ogólnie garniturowym krojem, ale do odważnych świat należy! A co do ostatniego zdjęcia rzeczywiście jest rewelacyjne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rzeczową opinię! Wypróbowałem zestaw również z jaśniejszą poszteką, ale w powyższym wydaniu bardzoej mi się podobał ;) A te jeansy, wbrew pozorom, okazały się wygodne i uniwersalne, noszę je bardzo często w takim smartcasualowym wydaniu.

      Usuń
  4. Niezła kompozycja. Dzięki Tobie dowiedziałem się w końcu jak powinien ubierać się prawdziwy facet :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No, w końcu coś, co nie jest "pedalskie", a jednocześnie jest eleganckie. W ostatnich czasach młodzież myli te pojęcia, co robi się nieprzyjemne i tragiczne w skutkach. Troszkę jak prawnik, bardzo stylowo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń