poniedziałek, 5 września 2016

Dopasowanie przede wszystkim cz.1

Dobre dopasowanie ubrań potrafi diametralnie odmienić nasz wygląd. Często mówi się, że kiepski garnitur da się uratować dobrym dopasowaniem, ale nawet najlepszej jakości materiał nic nie da, jeśli źle dobierzemy rozmiar. Ten warunek przekłada się również na inne elementy ubioru, czyniąc z dopasowania jeden z najważniejszych składników dobrego stylu. O ile nie najważniejszy.



Mimo wszystko, to własnie z tym aspektem mamy największe problemy. Bardzo łatwo jest rozejrzeć się na ulicy i zobaczyć faceta w za dużych ubraniach. Prym wiodą garnitury, ale i w odzieży codziennej jest to zjawisko dość powszechne. Częściowo, wpływ ma na to moda, która lubi bawić się proporcją i fasonem. Projektanci często proponują rzeczy, które mogą nastręczać dużych problemów z doborem prawidłowego rozmiaru lub specjalnie go zaburzają (płaszcze oversize, spodnie typu baggy itp.). Z drugiej strony mamy bogatą "tradycję" noszenia za dużych rzeczy - "bo jeszcze urośniesz", "ukrywa zbędne kilogramy", "jest dużo wygodniejsza". Tymczasem te hasła to albo marketingowe triki, albo mity, które zupełnie nie mają pokrycia z rzeczywistością. Zacznijmy od rozprawienia się z trzema powyższymi stwierdzeniami. 

"Jeszcze urośniesz" - to akurat prawda. Albo się zmniejszysz. Przytyjesz lub schudniesz. Sylwetka, wzrost, czy waga potrafią się mocno zmieniać na przestrzeni lat. Nie do końca jest więc sens, kupować garderobę na kilka lat wprzód, nie mając pojęcia jak może się zmienić  nasze ciało. Lepiej wyglądać dobrze tu i teraz. W końcu, najczęściej rzeczy służą nam kilka sezonów i wymieniamy je na nowe, bo się zużyły lub zmienił się nasz gust. Po co więc kupować "na przyszłość", skoro dana rzecz zapewne nawet do niej nie dotrwa? Czasami zdarzają się ubraniowe "inwestycje" - garnitur, dobre buty itp. Kusi wtedy, by spróbować wydłużyć ich żywotność i zwiększyć uniwersalność. To również błąd. Kupujmy to, w czym dobrze wyglądamy tu i teraz. Drobnych poprawek zawsze może dokonać krawiec, a większe oznaczają, że dana rzecz już po prostu na nas nie pasuje. A z doświadczenia powiem Wam, że najczęściej kończy się tym, że po kilku latach czekania w szafie, dana rzecz po prostu wychodzi z mody/przestaje się nam podobać i już do niej nie wracamy. Nawet budując kapsułową garderobę, opartą na klasykach, będziemy je musieli od czasu do czasu wymieniać. Inwestować w dobrej jakości ubrania, owszem warto, w za duże - "bo jeszcze urośniesz", zupełnie nie.

"Za duża odzież ukrywa zbędne kilogramy" - kolejny mit. W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Za duży rozmiar dodaje nam dodatkowych kilogramów. Tworzące się fałdy i nadmiar materiału optycznie nas poszerza, dodając wizualnej ciężkości. Jeśli więc, chcemy wykorzystać ubiór, by ukryć jakieś mankamenty sylwetki, powinniśmy tym bardziej zadbać o odpowiednie dopasowanie i sprytne taliowanie. To optycznie nas wysmukli. Za długie rękawy, za szerokie ramiona, czy zbyt tęgi korpus marynarki sprawią jedynie, że będziemy wyglądać ciężko, a sylwetka straci proporcje. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj i tutaj.

"Większy rozmiar jest  dużo wygodniejszy" - to również prawda. Trudno rywalizować z komfortem rozciągniętego swetra itp. Jednakże za duże spodnie, czy buty, raczej przysporzą nam problemów niż wygody. Zsuwające się z bioder portki, czy "klapiące" za duże buty, nie należą do najwygodniejszych, a tym bardziej do stylowych. Najczęściej jednak, tym hasłem próbuje się walczyć z marynarkami i koszulami - bo ciasno, bo niewygodnie, pije pod pachami, nie można się ruszać itp. Takie stwierdzenia świadczą tylko o złym dopasowaniu. W dobrze leżącej marynarce można ruszać się dość swobodnie. Nie jest to może komfort porównywalny z t-shirtem, ale trudno o takie porównanie, bo to ubrania o zupełnie innym charakterze i przeznaczeniu. Najczęściej uczucie skrępowania jest efektem wybrania za ciasnej marynarki lub przesady z taliowaniem. Swego czasu sam wpadłem w tę pułapkę, chcąc uzyskać jak najbardziej smukły wygląd i duże "okna" w talii, namówiłem krawca na mocne zwężenie bokami. Teraz marynarkę najczęściej noszę rozpiętą, bo inaczej źle się układa. Przy najbliższej okazji trafi do krawca w celu poszerzenia, by naprawić mój błąd. 
Podobnie jest z koszulami, rozmiarówki nie rozpieszczają i często widuję facetów, którzy by koszula dobrze leżała w klatce i talii, decydują się na przyciasny kołnierzyk. Oczywiście szybko kończyło się to zrzuceniem krawata i rozpięciem kołnierza, by zyskać to minimum wygody. Tymczasem rozwiązanie jest dużo prostsze. Szukamy marki, która oferuje względnie dopasowaną do nas rozmiarówkę (choć może to wymagać kilku prób), a następnie pozostałe drobne mankamenty poprawiamy u krawca. Taliowanie koszuli to jeden z prostszych i tańszych zabiegów, a potrafi zdziałać naprawdę wiele. Ideałem byłoby oczywiście szycie miarowe, ale niewielu z nas może sobie na nie pozwolić, dlatego jakoś musimy sobie radzić. "Niewygodna" marynarka, czy koszula, najczęściej jest tu tylko wymówką dla niedbałości.

Czas na najczęstsze błędy w doborze rozmiaru oraz sposoby jak je rozpoznać i poprawić. Skupię się dziś na marynarkach i spodniach garniturowych. Koszule, swetry i inne elementy, opiszę dla Was w następnych częściach tego artykułu, jeśli wyrazicie taką chęć ;)

Ramiona. Za szerokie lub za wąskie, potrafią zrujnować to jak układa się cała marynarka. Domyślnie powinny się układać gładko, bez fałd i załamań ani na linii barków, ani poniżej, na linii ramienia. jeśli są za wąskie, szew w kuli rękawa przesuwa się zbyt blisko szyi, materiał na barkach się marszczy, a rękaw staje się ciaśniejszy. Jeśli są za szerokie, nadmiar materiału łamie się tuż pod szwem ramiennym, tworząc nieestetycznie wystające "skrzydła". Najczęściej jest to kwestia źle dobranego rozmiaru, ale bywa też, że zbyt dużego (rzadko za małego) wypełnienia. Słyszałem o eksperymentach z jego usuwaniem, ale to zabieg ryzykowny i sukces nie jest gwarantowany. Źle leżące ramiona spowodują również, że na plecach powstaną poprzeczne fałdy, będzie odstawał kołnierz lub tworzyła się tzw. "fałda poznańska". Tych efektów powinniśmy unikać, przymierzając marynarkę. Ramiona są najtrudniejszym i jednym z najbardziej kosztownych elementów do przeróbek krawieckich, o ile te w ogóle są możliwe. Przy dobieraniu rozmiaru, absolutny priorytet.
Za szerokie ramiona i odstający kołnierz marynarki.
Kołnierz. Często jego złe ułożenie jest pochodną innych błędnie leżących elementów, najczęściej ramion lub pleców. Kołnierz powinien ściśle przylegać do kołnierzyka koszuli (a w niej zawsze powinniśmy mierzyć marynarki), nie tworząc żadnych widocznych przerw. Jeśli odstaje, oznacza to, że ramiona są za ciasne lub plecy "za krótkie" - mają za mało materiału. W odzieży "z wieszaka" to efekt praktycznie nie do zniwelowania, należy wtedy poszukać innego fasonu/rozmiaru. Jeśli pod kołnierzem jest za dużo materiału (efekt np. prostych pleców, czy schodzących się łopatek), to krawiec może go obniżyć, wypruwając, odcinając nadmiar materiału i nieznacznie przesuwając kołnierz w dół. W ten sposób możemy wygładzić fałdę nie większą niż 1-2cm.
Kołnierz lekko odstaje z jednej strony, ze względu na moje nierówne ramiona.
Front. Najczęstszym problemem jest ciągnięcie materiału w okolicach frontowego guzika, a drugim powszechnym za ciasna lub za szeroko klatka piersiowa. Materiał przy guziku najczęściej ciągnie się, gdy front jest za ciasny. Rozwiązaniem jest delikatne przesunięcie guzika do krawędzi marynarki. Możemy w ten sposób zyskać około 0,5-0,7cm, ale potrafi to dać wymierne efekty. Jeśli materiał bardzo mocno się napina i powstają wyraźne pręgi w kształcie "gwiazdy", to może oznaczać, że marynarka jest po prostu za ciasna i należy mierzyć większą (i ew. dotaliować ją, bo zawsze łatwiej wymiary zmniejszać, niż powiększać). Analogicznie, przy zbyt szerokiej talii, guzik można przesunąć w drugą stronę oraz zwęzić front bokami, co jest nieco droższą operacją, ale pozawala na mocniejsze taliowanie (nawet 3-4cm). Klatka piersiowa jest dużo trudniejsza do przeróbek i warto poszukać marynarki dobrze leżącej w tym miejscu, bowiem możliwość zmian nie jest duża. Jeśli klatka jest za ciasna, klapy będą się "łamać", wypychane przez piersi. Krawiec może wtedy lekko podszyć materiał pod klapą, by zniwelować załamania, ale czasem nie da się do końca wyeliminować tego efektu. Jeśli klatka jest za szeroka, w okolicach pach, powstaną pionowe fałdy materiału. Można je nieznacznie zmniejszyć poprzez rozprucie szwu ramiennego i wciągnięcie materiału pod spód. Doświadczony krawiec powinien sobie z tym poradzić.
Na tym zdjeciu dobrze widać efekt przyciasnego frontu.
Plecy. To nieco prostsza sprawa niż front. Większość poprawek można wykonać manipulując tylnym szwem lub szwami bocznymi. Są one stosunkowe proste i tanie, łatwo w ten sposób dotaliować nieco za dużą marynarkę. Najtrudniejsze w tym wypadku będą plecy za krótkie, lub za długie. Pierwsze charakteryzują się mocno odstającym kołnierzem i poderwanymi szlicami, a drugie fałdą w kształcie litery V, mniej więcej na wysokości łopatek. To defekty raczej nie do poprawienia, poszukaj innej marynarki. Ewentualnym problemem mogą być tzw. nabiegi, czyli nadmiar materiału na wysokości pachy, który pozwala nam swobodnie poruszać rękoma. Za duże, można zlikwidować przez wszycie materiału w kulę rękawa, za małe, kwalifikują się do szukania nowej marynarki. Sami widzicie, że dużo łatwiej jest zmniejszać niż zwiększać.
Za szeroka marynarka, za długie plecy, efekt litery "V".
Rękawy. Najpowszechniejszy, a zarazem raczej najprostszy do zniwelowania problem. Za długie skracamy albo dołem max 2-3cm, albo górą, teoretycznie o dowolną długość. Ta druga opcja jest droższa i wymaga doświadczonej ręki by poprawnie wszyć rękaw na miejsce, wiec bądźcie ostrożni. Za krótkie rękawy można nieznacznie wypuścić, w zależności od pozostawionego zapasu materiału (czasem krawiec może coś dosztukować), ale raczej nie więcej niż 1-2cm. Zwężenie rękawa jest możliwe, choć również raczej drogie, poszerzenie najczęściej nie. Rękaw poprawnej długości powinien kończyć się mniej więcej 11cm od czubka kciuka, sięgajac lekko ponad przegub nadgarstka. W ten sposób rękaw koszuli, który powinien sięgać do przegubu, będzie wystawał około 0,5 do 1,5cm, co jest poprawną wartością. Oczywiście są to wymiary uśrednione, mogą się różnić w zależności od długości rąk i palców noszącego, ale stanowi to jakiś odnośnik.
Rękawy prawidłowej długości.
Mierząc spodnie interesuje nas 5 wymiarów. Pas, biodra, uda i łydki oraz długość nogawki. Pas dopasowujemy wedle preferencji, ja lubię ciasno, by spodnie nie zsuwały mi się w ciągu dnia, ale najczęściej zostawia się od 1 do 2 cm luzu dla komfortu (w przypadku spodni na szelki 2-3cm). Biodra powinny być dopasowane tak, by kieszenie nie odstawały i by nie materiał nie ciągnął się w poprzek ani na froncie, ani na pośladkach. Uda powinny mieć około 2cm luzu (nie oznacza to +2cm do wymiaru z ciała!), by materiał nie napinał się gdy stoimy i pozostawiał komfort gdy siadamy. Jeśli są za szerokie, powstaną nieestetyczne fałdy z tyłu nogawki. Łydki traktujemy tak samo jak uda, powinny mieć od 1-2cm luzu (choć czasem więcej, jeśli ktoś woli krój regular, czy comfort) i nie opinać się gdy siadamy. Szerokość dołem ustalamy wedle preferencji, ale najpowszechniejsze wymiary to miedzy 17cm (wąskie) do 22cm (szerokie). 19cm to wygodna opcja pośrednia i taką bym Wam polecał. Długość dołem zależy od szerokości, im spodnie węższe, tym mogą być krótsze. W przypadku średniej szerokości 19cm, powinny lekko zachodzić tyłem na cholewkę, a na froncie tworzyć jedno załamanie, w przypadku spodni garniturowych. W casualowych chinosach możemy sobie pozwolić na więcej swobody i nosić spodnie sporo krótsze lub dłuższe, zgodnie z osobistymi preferencjami. Nie opisuję poszczególnych przeróbek, bowiem są one na tyle proste, że można je wykonać praktycznie w każdym zakładzie krawieckim, a wymiary najlepiej oceniać z pomocą krawca.
Mniej więcej tak to powinno wyglądać, przy niezbyt obcisłym kroju nogawki.
Przy okazji, mała zapowiedź następnego zestawu ;)
Miał być krótki felieton, wyszedł całkiem spory poradnik, który zawiera wiedzę dla początkujących i średnio-zaawansowanych. Jeśli chcielibyście przeczytać kontynuację, np. z uszczegółowionymi niektórymi kwestiami lub dotyczącą innych elementów garderoby, to dajcie znać w komentarzach, wpisując co by Was zainteresowało. 
Meander

Autorzy zdjęć: Piotr Prusik, Marcin Wąsikowski

Źródło grafiki z ramionami: macaronitomato.blogspot.com 


10 komentarzy:

  1. bardzo zgrabny wykład w pigułce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest bardzo "pigułkowy", ale mam nadzieję jeszcze go rozbudować o kolejne wpisy :)

      Usuń
  2. Super artykuł, ja również uważam, że my faceci powinniśmy większą uwagę zwracać na to co się nosi i jak sie nosi i czy to jest dopasowane i odpowiednie dla nas.
    Pozdrawiam
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry artykuł, przyda się zwłaszcza w naszym kraju , gdzie wciąż mamy przewagę Januszów mody męskiej. A prawda jest taka, że dobrane do sylwetki garniacze z zary czy innej sieciówki wyglądają lepiej niż niedopasowane spodnie z bytomia czy vistuli. Inna sprawa, że wciąż brakuje na naszym rynku dobrych firm mtm w stylu np. Suit supply czy Benevento, w ktorych można dostać naprawdę dobrze skrojone rzeczy. Ale od czego jest lokalna krawcowana osiedlu. Tak czy siak materiał wartościowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest z tym już dużo lepiej, a praca wre! Rynek się rozwija i prognozy są raczej lepsze niż gorsze. Ciesze się, że Ci się spodobał :)

      Usuń
  4. Genialne!
    Jestem kobietą i prawdopodobnie w życiu przyda mi się znikomy procent Twoich artykułów, ale czyta się obłędnie.
    To, że istnieją mężczyźni o takiej świadomości ubioru i takiej dbałości o szczegóły powoduje u mnie dziką satysfakcję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) A mężczyźni nie tylko istnieją, ale jest ich ostatnio co raz więcej! ;)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy artykuł, nurtuje mnie tylko taka kwestia ile garniturów według Was powinien mieć facet w szafie? Nie ukrywając standardowy facet ma jeden bo jak kupił na ślub to będzie nosił aż zedrze. Chciałbym poznać opinie specjalistów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mocno zależy od stylu życia. Myślę, że minimum to jeden, optimum dwa, a powyżej trzech to już dla pasjonatów lub osób pracujących na co dzień w garniturze.

      Usuń