poniedziałek, 29 lutego 2016

Felieton #2 - Meander i zasada Pareta.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o zasadzie Pareta w odniesieniu do ubrań pomyślałem: "Nieee, to niemożliwe. Przecież ja ciągle noszę inne ubrania. Przecież, nie po to tyle ich mam?".
W skrócie, zasada Pareta zakłada (w odniesieniu do ubioru), że 20% rzeczy, które posiadamy, nosimy przez 80% czasu. Kiedyś faktycznie starałem się zmieniać często to co mam na sobie. Ostatnio, gdy pole do eksperymentów zawęziła mi praca, trochę się zmieniło, a poczynione ostatnio obserwacje mocno zmodyfikowały mój pogląd.
Spójrzcie na zdjęcia robione na przestrzeni ostatniego miesiąca, ot tak, by uwiecznić "co mam dziś na sobie":





Cóż się bowiem okazuje? Okazuje się, że gdy spojrzycie na zdjęcia (poniżej jeszcze kilka), to nie powtarzają się pojedyncze elementy, a reszta wręcz przeciwnie. Ulubiony granatowy blezer - kilka razy, krawat - to samo. Dwa razy dwurzędówka, wciąż te same koszule, spodnie na zmianę burgundowe i szare, ewentualnie szare w pepitę. Bordowy krawat, dwa jasne płaszcze i wełniana kamizelka. I tak w koło Macieju. Krawatów leży na biurku ponad 20, niektóre koszule smętnie wiszą w szafie, czekając na swoją kolej, to samo ze spodniami. Tylko marynarkami muszę rotować, bo mam ich jeszcze zbyt mało, by się często nie powtarzały. Jednak większość rzeczy mógłbym spokojnie zakładać raz na jakiś czas, a mimo to wciąż do nich wracam. Wnioski? Już za chwilę ;)






A wniosek z tego jest bardzo prosty. Właściwie są dwa. Pierwszy dość oczywisty: zasada Pareta ma jakieś odzwierciedlenie w kwestii ubioru. Po prostu najchętniej i najczęściej nosimy to co lubimy i w czym dobrze się czujemy. Drugi wniosek, tak naprawdę dla Was ważniejszy, jest taki, że warto posiadać w swojej szafie uniwersalne klasyki. Coś, co powtarza każdy bloger i strona o stylu/modzie. Ja się przyłączę do tego chóru, bo to naprawdę słuszna porada. Kiedy nie wiem, co mam na siebie założyć, a do wyjścia zostało mi kilka minut, po prostu wybieram szare spodnie, granatową marynarkę i gładki krawat z wełny na białą koszulę. Tylko tyle. Bezpiecznie i praktycznie zawsze się sprawdza.

Przy okazji dzisiejszego wpisu możecie również (w dość kiepskiej jakościowo wersji, wybaczcie), zobaczyć mój ubiór na co dzień. Mam to szczęście, że w pracy mogę, a właściwie powinienem, być dobrze ubrany i dzięki temu bez krępacji stawiam na marynarki i krawaty. Jeśli mielibyście jakieś pytania co do poszczególnych zestawów, czy konkretnych elementów, śmiało, piszcie w komentarzach :)

Tymczasem ja powoli szykuję dla Was wpis z letnimi kolekcjami, sporo materiału jest gotowe. Bywa różnie, są kolekcje ciekawe, są takie, gdzie trudno mi było znaleźć coś w moim typie, ale generalnie wydaje mi się, że nie jest źle. Zobaczycie sami, już w przyszłym tygodniu.
Meander


2 komentarze:

  1. Mam podbnie, jednakże zauważam, że sprawa wygląda w ten sposób, że te podstawy uniwersalnego ubioru z czasem stają się nudne i z czasem są zastępowane przez nowe ubrania, a stare rzadziej, ale noszę również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiele zależy od preferowanego stylu. Jedni szukają czegoś innego, innym wystarczą podstawy (vide np. Outdersen z jego świetnymi, prostymi zestawami).

      Usuń