poniedziałek, 1 maja 2017

Felieton #10 - Nie jest łatwo być ubranym.


Spokojnie, ten blog po przerwie nie zmienia profilu na portal dla nudystów. Chodzi o dużo bardziej trywialną sprawę - w tytule nawiązuję do zwyczajnego, codziennego ubioru. Nie mam jednak na myśli dresu z podkoszulką i w tym tkwi pies pogrzebany. Nie jest łatwo być ubranym na co dzień elegancko lub stylowo. Dlaczego? Zapraszam do lektury.

Dla uproszczenia, postawię znak równości między ubiorem eleganckim i stylowym (mając pełną świadomość, że jeden nie musi się równać drugiemu). Wrzucam również do jednego worka elegantów w garniturach, dandysów w zestawach koordynowanych i innych, którym nieobce połączenia marynarki, koszuli i krawata. W skrócie, poniższy wpis traktuje o facetach, którzy starają się ubierać stylowo/elegancko nie dlatego, że muszą, a dlatego, że chcą.

Przemysł odzieżowy i moda są świadkami globalnego odformalizowania ubioru, czy posługując się terminem zagranicznym - casualizacji. Mężczyźni porzucili fraki i surduty na rzecz garniturów, a wkrótce później jeansów i dresów. Oczywiście podobne zjawisko można zaobserwować w modzie damskiej. Nie jest to nic dziwnego. Styl casualowy/codzienny jest wygodny, a to jedna z pożądanych współcześnie wartości. 

Piszę na tym blogu o ubraniach, ale często pomijam aspekt samej czynności ubierania. Tymczasem wraz z pracą w branży odzieżowej pojawiła się refleksja dotycząca eleganckiego ubioru. Niestety nie należy on do wygodnych. Wielu klientów, z których zbierałem miarę, nieswojo się czuję zakładając garnitur i argumentują to tym, że nie noszą go na co dzień. Znam mężczyzn, których marynarka "uwiera", niezależnie od tego jak dobrze dobrany jest rozmiar. To po prostu nie ich strój i od razu to widać. 

Z powyższym można walczyć przy pomocy dobrego dopasowania, naturalnych tkanin i różnych technicznych sztuczek (brak wypełnień w ramionach marynarki itp.) Jest jednak inny aspekt wygody, na który w kontekście ubioru do tej pory nie zwracałem uwagi, a który może odstraszać/zniechęcać do eleganckiego ubierania się na co dzień.  Jest to po prostu czasochłonne i często nieco skomplikowane. Wiecie, cała ta zabawa z dobieraniem wzorów, wiązaniem krawata, idealnie wyprasowaną koszulą i wypastowanymi butami. Nosząc się w tym stylu już od dłuższego czasu, przestałem zwracać na to uwagę - wiązanie krawata to codzienność, a łączenie faktur i kolorów to właściwie poranna rozrywka. Mimo to, zauważyłem, że ubranie się rano zabiera mi znacznie więcej czasu niż kiedyś, zanim zacząłem przykładać wagę do ubioru. Nie chodzi tu nawet o sam dobór elementów, ale o fizyczne czynności, które należy wykonać, by być w pełni ubranym. 

Postanowiłem zrobić zatem drobny eksperyment. Podczas rutynowego poranka towarzyszył mi stoper, którym zmierzyłem ile czasu trwają poszczególne czynności. Wyniki zdają się potwierdzać to, co sygnalizowałem powyżej (wyłączam toaletę poranną, prócz czesania i golenia): 
- golenie 2 min
- prasowanie koszuli 8 min- ubranie (spodnie, koszula, marynarka) 1,5 min
- szelki 0,5 min
- dobranie krawata 1 min
- wiązanie krawata 0,5 min
- czesanie 4 min
- czyszczenie butów 1 min

W sumie daje to 18,5 minuty, na czynności około-ubraniowe. Sprawdziłem wartości dla typowego dnia i typowego zestawu, takiego który zakładam jakieś 3-4 razy w tygodniu do pracy. Oczywiście jest to przykładanie swojej miary do wszystkich i zdaję sobie sprawę, że u Was te czasy mogą się mocno różnić (np. dużo więcej czasu na golenie, a mniej na czesanie itp.), ale to nie eksperyment NASA ;) Przyjmując powyższe jako punkt odniesienia, sprawdziłem zestaw codzienny "w starym stylu" - chinosy, t-shirt i sweter. 
- golenie 2 min
- ubranie (spodnie, koszula, sweter) 0,5 min
- czesanie 2 min (mniej skomplikowane układanie włosów)
- czyszczenie butów 1 min

Suma jest 3 razy mniejsza - 5,5 minuty. Oczywiście można byłoby prasować koszule na zapas w niedzielę na cały tydzień albo przygotowywać zestawy wcześniej i nie martwić się dobieraniem rano itp. Jasne można, ale ja przedstawiam Wam moją rutynę, przyjmując, że różnice czasowe będą się pojawiać u innych. Niemniej, w większości przypadków, drugi wariant będzie sporo szybszy niż pierwszy. Choćby z racji na dużo mniejszą ilość czynności do wykonania i ich mniejsze skomplikowanie.

Często spotykam się z opiniami znajomych, że chodzę wystrojony, gdy pojawiam się gdzieś pod krawatem itp. Dla mnie to normalny ubiór, ale faktycznie trzeba nad nim spędzić nieco czasu. Niejednego początkującego, czy aspirującego eleganta może to zniechęcić. Trzeba sobie nieco przebudować tryb życia (choćby poranna toaleta itp.), a po co to robić, skoro można wrzucić na siebie t-shirt i jeansy? Tych ostatnich oczywiście nie deprymuję, sam zakładam od czasu do czasu, są one jednak idealnym przykładem jak casualizacja wygrywa z elegancją. Mało to jest głosów na internetowych forach - cześć, chciałbym zmienić swój styl, doradzicie coś? To właśnie początki są najtrudniejsze i takie pytanie zupełnie nie dziwi.

Podsumowując, nie jest łatwo być ubranym. Jeśli robimy to dla własnej satysfakcji, musimy się liczyć z drobnymi wyrzeczeniami i porzuceniem części wygody. Czy warto? Na to pytanie kazdy musi odpowiedzieć sobie sam, moje stanowisko jest chyba jasne ;) Do następnego razu!
Meander


4 komentarze:

  1. Bardzo fajne rozmyślanie, które sam ostatnio uskuteczniałem. Również nieraz irytowałem się (czy to rano czy przed pójściem spać) że znowu muszę wdrożyć cały proces myślowy żeby w miarę spójnie dobrać skarpetki, koszulę, sweter i spodnie. Dobrze że chociaż buty z reguły są oczywistym wyborem. Zatem doskonale Cię rozumiem i współczuję że jeszcze musisz myśleć nad krawatem ;p Mimo wszystko uważam że nie warto tego porzucać na rzecz bardziej oczywistych i nudnych części garderoby, trzeba trzymać swój styl, bo wiele osób go u nas doceni ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! Akurat krawat to najmniejszy problem, dobieram je już praktycznie z automatu. Poza tym, nie muszę ich nosić, po prostu to lubię ;) Ale zgadzam się, że warto poświęcić tę chwilę czasu jeśli dla kogoś ubiór jest istotny - dla mnie to w zasadzie małe poranne przyjemności, a nie poranne obowiązki. Dla kogoś kto dopiero zaczyna, może to być utrudnienie, ale z czasem robi się łatwiej :)

      Usuń
  2. Naturalny, prawie niewidzialny, ale dobrze zrobiony makijaz to od 15min do 45min :) ukladanie dlugich wlosow kolejne 30... troche Panom zazdroszcze tego wiazania krawata. I kibicuje, bo dobrze ubranych polakow wciaz mamy za malo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerabiałem długie włosy, więc coś o tym wiem, ale faktycznie nie ma porównania między damskim i męskim "szykowaniem się do wyjścia". Pozostaje tylko podziwiać efekty Waszych starań :)

      Usuń