Mam ostatnio co raz więcej przemyśleń dotyczących
ubrań. W pracy spotykam się z różnymi gustami,
sylwetkami, czy potrzebami. A im dłużej to wszystko analizuję, tym bardziej
utwierdzam się we wniosku, że żyję w trochę hermetycznym świecie. Serfując po serwisach z inspirującymi zdjęciami,
przeglądając dziesiątki, jeśli nie setki artykułów, a wreszcie obcując na co
dzień z dobrze ubranymi facetami, odniosłem wrażenie, że tak to wygląda w
szerszej skali. Prawda jest jednak zgoła inna. Jaka? Zapraszam do lektury
najnowszego felietonu.
Przede wszystkim świadomość. Własnej figury, kolorystyki, a
nawet upodobań. Jest chyba niższa niż mi się wydawało. Zresztą sam zaczynam
pewne rzeczy dostrzegać dopiero teraz, gdy nabieram co raz więcej doświadczenia.
Wcześniej wydawało mi się, że wszystko co kupuję dobrze na mnie leży i wygląda.
Teraz z przerażeniem patrzę na niektóre zdjęcia, a szafę oczyściłem o prawie
1/3 (choć pewnie i więcej). Mężczyźni zaczynają zdobywać tę świadomość, ale
jest to proces powolny, który jeszcze długo potrwa. W moim przypadku wciąż trwa.
Kilka przykładów, z osobistego doświadczenia. Na początek słynne „za wąskie i
za krótkie spodnie”. Abstrahując zupełnie od sporu jaki się toczy wokół rurek i
tego, czy są męskie, czy nie, w moim przypadku okazało się, że to po prostu
krój nie dla mnie. Nie powinienem nosić szerokich spodni. Mam szczupłe nogi,
więc węższe nogawki będą tu lepiej pasować. Okazało się jednak, że nie mogą być również zbyt wąskie!
Nie tylko dlatego, że sprawia to wrażenie jakbym miał nogi jak patyki, ale
również ze względu na moją anatomię. Kto by pomyślał, że będzie to miało
znaczenia przy czymś tak powszednim jak spodnie. Tymczasem okazuje się, że
każdy z nas ma nieco inaczej zbudowane nogi i to mocno rzutuje na fasony spodni
jakie powinien nosić. W moim wypadku - kolano wypchnięte do przodu i mocno
cofnięta łydka (dość duża w odniesieniu do ogólnych proporcji) – taki układ
sprawia, że bardzo trudno mi uzyskać niezaburzoną linię nogawki. Kolano łamie
ją w połowie, a przy wąskim dole, spodnie zatrzymują się na łydce. Z kolei krój
comfort, w którym uniknąłbym opinania
materiału, jest dla mnie zdecydowanie za szeroki. Ot paradoks ;) Naprawdę długo
zajęło mi zrozumienie własnej sylwetki i odczarowanie „idealnych spodni”. Już
wiem, że muszę do pewnego stopnia pogodzić się z wypchniętymi kolanami oraz zaburzoną linią,
świadomie eksperymentując teraz z rozmiarami i krojami, aby znaleźć najlepszy
dla siebie.
Źródło: pinguimo.com |
Przykład numer dwa – szerokie klapy. Zawsze marzyły mi się
marynarki z dużymi klapami, tzw. „skrzydłami”. Genialnie wyglądały na
zdjęciach, robiąc na mnie ogromne wrażenie za każdym razem. Wiedziałem, że przy mojej
szczupłej sylwetce, sprawdzą się również wąskie klapy, ale mimo to chciałem załapać się na trend lansujący te szerokie. Optyczne poszerzenie barków, dodanie powagi i tego niepowtarzalnego stylu, tego oczekiwałem od szerokich peak lapels. Dopiero ostatnio miałem okazję
przymierzyć kilka modeli marynarek o takiej budowie. Okazało się, że to, co
dobrze wypada na zdjęciach, nie koniecznie do mnie pasuje. Szerokie klapy w
większości przypadków zaburzały moje proporcje - bardzo szerokie barki, za wąska talia. Już się bałem, że wymarzone klapy nie są mi
pisane. W końcu znalazłem model, który na mnie pasował, ale z całego tego
przymierzania wyciągnąłem kolejną naukę – nie wszystko dobre, co dobrze wygląda na zdjęciach, szczególnie modelowych.
Właśnie ten moment skłonił mnie do głębszego zastanowienia się, jak to jest z
tą moją (i nie tylko) sylwetką. Na co mogę sobie pozwolić, a co jest ryzykowne?
Czy faktycznie jest tak, jak możemy wyczytać choćby w poradnikach dla kobiet,
że pionowe prążki wyszczuplają, a poziome pasy poszerzają? Wniosek nasunął mi
się nieco na przekór – nośmy to co nam się podoba. Ale świadomie.
Bo właśnie ta świadomość, przywołana na początku, jest tutaj najważniejsza. Dzięki niej możemy dobrze dopasować swoje ubrania. Nie tylko zgodnie z gustem, ale również sylwetką,
cerą, kolorem włosów, czy wzrostem i wagą. Dopiero wtedy może powstać prawdziwie spójna i
harmonijna kompozycja. Oczywiście to trudna sztuka, a wiedza i wyczucie przychodzą z doświadczeniem. Tym bardziej zachęcam do poszukiwania swoich idealnych proporcji.
Z drugiej strony, nie oznacza to jednak, że musimy rezygnować z tych
rzeczy, które z różnych względów nie do końca do nas pasują. Po prostu trzeba
wtedy włożyć nieco więcej wysiłku w przemyślenie i dopasowanie ubioru tak, by
jakoś zbalansować ten ryzykowny element. Nie myśleliście chyba, że zrezygnuję z
szerokich klap w marynarkach? ;)
Jeśli dopiero pracujecie nad swoją garderobą i nie jesteście pewni tej świadomości, to nie krępujcie się zadawać
pytań w mejlach lub komentarzach. Chętnie pomogę w miarę swoich skromnych możliwości, wiedzy i doświadczenia.
Przy okazji dzisiejszego wpisu, chciałbym Was zaprosić do śledzenia moich
mediów społecznościowych. Pojawiają się tam zapowiedzi i przedpremierowe
materiały z różnych realizacji, sesji, czy projektów. Na instagramie,
snapchacie i facebooku znajdziecie mnie jako „meandryblog”
Meander
Witaj. Skoro jesteś szczupły i masz problem czasem z doborem garderoby to możesz mi w czymś pomoc. Przede wszystkim pytanie: czy ta koszula z drugiego zdjęcia z kamizelką to James Button? A jeśli nie to czy posiadasz jakieś koszule tej marki? Zastanawia mnie po prostu ich fason i dopasowanie i w ogóle pojęcie slim fit, które każda firma może interpretować po swojemu. A z tymi klapami masz racje, młodzi i szczupli nie będą dobrze wyglądać w szerokich krawatach, przerośniętych kołnierzykach czy klapach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Daniel ;)
Akurat tak się złożyło, że wszystkie trzy koszule, które mam na sobie na zdjęciach to James Button. Ze względu na długie ręce, wszystkie są na mnie za obszerne (muszę wybierać największy rozmiar (91cm), by rękaw był dobrej długości), ale po taliowaniu bokami leżą zadowalająco. Samo taliowanie zaś to dość prosta przeróbka. Jeśli jednak nie masz bardzo długich rąk, to rozmiar mniejsze (87cm) leżały na mnie już dużo lepiej, są one raczej slimowane, ale nie jest to jakiś extra slim. Generalnie noszę je na co dzień i jestem zadowolony, szczególnie z twillowych i royal oxfordu.
UsuńAha dzięki, no to mi już coś naświetliło. Rozumiesz zapewne, że skoro miałbym wydać 200 zł na koszule i na dodatek nie mierząc jej musze mieć pewność.
OdpowiedzUsuńPewnie, rozumiem. W razie czego zawsze możesz zrobić zwrot lub skorzystać z czatu online, by dopytać o szczegóły wymiarów. Na początek zamów jedną koszule i zobacz jak leży i wygląda. Później, jeśli będzie Ci pasować, polecam multibu - wychodzi sporo taniej ;)
UsuńZnam z autopsji to o czym piszesz. Zwykle wydaje mi się, że jestem świadomy swojego ciała, tego w czym mi dobrze, a co lepiej zostawić innym. Mimo wszystko jak patrzę na swoje starsze zdjęcia, często nie wiem gdzie podziać wzrok. A przecież wtedy też z rozwagą wybierałem swoje stylizacje (dzisiaj widać, że tylko mi się tak wydawało : )). A propos pasów - a niech tam poszerzają, ja je uwielbiam! Styl marynarski to jeden z moich ulubionych, o czym zresztą wspominam u siebie na blogu. Przy okazji zapraszam i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrzeba się pogodzić z "modowym" dojrzewaniem i wyciągać z niego wnioski - im szybciej, tym lepiej ;) Marinistyczny również należy do moich ulubionych, ale ostatnio nie mam gdzie go pokazywać, może przyjdzie na to pora niedługo, w końcu wakacje :D
Usuń